Niemal co trzeci kredytobiorca w Polsce przeznacza na ratę kredytu od 41 do 60 proc. swojego domowego budżetu. Dla 7 proc. dłużników ten udział wynosi od 61 do 80 proc., a 5 proc. Polaków oddaje na kredyt ponad 80 proc. dochodów.

Dane z raportu „To my. Polacy o nieruchomościach – III kwartał 2025” przygotowanego przez portal Nieruchomosci-online.pl są wyraźnym sygnałem ostrzegawczym. Kredyt hipoteczny, który miał być drogą do stabilizacji, dla wielu stał się źródłem finansowego stresu. Jeśli rata zaczyna dławić budżet, warto działać szybko i świadomie.

Ile to jest „bezpiecznie”?

Eksperci finansowi za granicę bezpieczeństwa uznają sytuację, gdy rata nie przekracza 30 proc. dochodu netto. Taki poziom pozwala pokryć codzienne wydatki: jedzenie, rachunki, transport czy edukację, oraz zostawić miejsce na oszczędności. Przekroczenie tego progu zwiększa ryzyko, że każda nieprzewidziana sytuacja (choroba, naprawa samochodu, wzrost cen) zachwieje domowym budżetem.

– Z punktu widzenia finansów osobistych najlepiej, aby rata nie zajmowała więcej niż 25-30 proc. budżetu domowego. Taki poziom pozwala uniknąć napięć finansowych i zostawić przestrzeń na oszczędności oraz nieprzewidziane wydatki, które – jak pokazuje doświadczenie – mogą pojawić się często i nagle – podkreśla Piotr Ochnio, ekspert kredytów hipotecznych ANG Odpowiedzialne finanse.

Banki liczą wskaźnik DTI (debt-to-income). Zgodnie z rekomendacjami KNF, rata nie powinna przekraczać 40 proc. dochodu netto w przypadku osób zarabiających poniżej średniej krajowej i 50 proc. przy wyższych dochodach. Uzyskując wynagrodzenie  na poziomie 8 tys. zł miesięcznie, akceptowalna będzie rata nawet rzędu 3,2 tys. – 4 tys. zł. To, że bank na nią się zgadza, nie oznacza, że dla domowego budżetu będzie komfortowa.

Dlaczego płacimy tak dużo?

W przypadku kredytów o zmiennym oprocentowaniu głównym powodem wysokiego kosztu kredytu jest stawka bazowa. W styczniu 2021 roku stopa referencyjna NBP była bliska zeru, a WIBOR 3M wynosił  0,21 proc. W zaledwie kilkanaście miesięcy jego poziom wzrósł do ponad 7,5 proc.

– W 2022 roku ponad 90 proc. kredytów w Polsce było opartych na oprocentowaniu zmiennym. To była tykająca bomba zegarowa. Gdy stopy poszły w górę o ponad 7 punktów procentowych, raty wzrosły dramatycznie — wyjaśnia Piotr Ochnio.

Dodatkowymi czynnikami są zbyt optymistyczne planowanie budżetu, brak bufora finansowego czy bardzo wysokie ceny nieruchomości, które zmusiły wielu Polaków do zadłużania się „pod korek”.

Co można zrobić?

Jeśli czujemy, że rata zaczyna być zbyt dużym obciążeniem, nie należy ignorować problemu. Oto cztery realne rozwiązania rekomendowane przez ekspertów.

1. Refinansowanie kredytu — to przeniesienie zobowiązania do innego banku na korzystniejszych warunkach: niższej marży, dłuższym okresie spłaty lub niższej racie. Choć wciąż rzadko stosowane, potrafi obniżyć miesięczne koszty nawet o kilkadziesiąt procent.

2. Fundusz Wsparcia Kredytobiorców — program BGK dla osób w trudnej sytuacji życiowej umożliwia uzyskanie dopłat do rat nawet przez 40 miesięcy. Część wsparcia może zostać umorzona. Badania wskazują, że mogłoby z niego skorzystać co najmniej 12 proc. kredytobiorców, a faktycznie uprawnionych może być jeszcze więcej.

3. Renegocjacja warunków z bankiem — możliwe jest czasowe wydłużenie okresu kredytowania, karencja w spłacie kapitału czy wakacje kredytowe. Aby skorzystać z takich rozwiązań, trzeba jednak regularnie analizować warunki umowy i reagować na zmieniającą się sytuację rynkową.

4. Budowanie poduszki finansowej — nawet niewielkie, ale regularne oszczędności dają oddech w trudnych momentach. Idealna poduszka to 3-6 miesięcy stałych wydatków.

Zbyt wysoka rata kredytu to sygnał, którego nie wolno lekceważyć. Refinansowanie, wsparcie z funduszu BGK, renegocjacje z bankiem czy budowanie bufora finansowego to skuteczne narzędzia, które mogą przywrócić równowagę budżetową. Im szybciej zareagujemy, tym większa szansa na uniknięcie poważnych problemów finansowych.

Komentarze do artykułu